Objaśnienia Ewangelii na 3 niedzielę po Zesłaniu Ducha św.

(1) «Przybliżali się do Jezusa celnicy i grzesznicy,» otaczali Go też ustawicznie faryzeusze; tamci atoli, żeby Go słuchać i z nauki Jego korzystać, ci żeby Go śledzić, krytykować i wynajdywać przyczyny oskarżenia; tamci przychodzą z dobrą wolą, faryzeusze z zaciętością i uprzedzeniami. Grzesznicy i celnicy, póki trwają w swych grzechach, oczywiście nie są lepsi od faryzeuszów. Co P. Jezus sądzi o takich zatwardziałych celnikach i grzesznikach, nie trudno poznać z tego, że celników stawia na równi z najgorszymi ludźmi, mówiąc: «jeśliby Kościoła nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik», a i Paweł św. nakazuje: «jeśli ten który jest bratem» tj. chrześcijaninem «się mianuje jest porubnikiem albo łakomym, albo służącym bałwanom, albo złorzeczącym, albo pijanicą, albo drapieżcą, żebyście z takowym ani jedli», tzn. żadnych bliskich i poufałych stosunków z nim nie utrzymywali. O faryzeuszach zaś, tj. obłudnikach, którzy grzeszą, może więcej i częściej, niż jawnogrzesznicy, ale grzechy swoje ukrywają, żeby uchodzić przed ludźmi za dobrych. P. Jezus tylko ostrzega: «strzeżcie się kwasu faryzeuszów,» a nadto: «cokolwiek wam rozkażą, zachowywajcie i czyńcie, ale wedle uczynków ich nie czyńcie.» Dopiero dobra wola, która sprawia, że się przybliżamy do Pana Jezusa, aby Go słuchać, przemienia i celników i grzeszników i faryzeuszów w sługi Boże; bo wówczas P. Jezus, «sprawuje w nas i chcieć i wykonać, wedle dobrej woli» i czyni z niesprawiedliwych sprawiedliwych.

(2) Pomiędzy chrześcijanami dzisiejszych czasów, jak w wielu innych rzeczach, tak też pod względem obchodzenia się z jawnogrzesznikami mało się uważa na naukę i przykłady Pana naszego. Celnikami naszych czasów są ci, których Paweł św. nazywa «drapieżcami». Strzegą się oni jedynie kryminału, a zresztą nie dbają ani o sumienie ani o uczciwość, jeśli tylko mogą przyczynić sobie dochodu i grosza; jak np. szulerzy, siebie i drugich zgrywający w karty, spekulanci, wyzyskujący bez pracy łatwowierność i niedoświadczenie ludzkie, i robią przez to grube a nierzetelne interesa na giełdach, na zakładaniu i popieraniu nieuczciwych banków, pieniacze wygrywający procesy za pomocą kłamstwa, wykrętów adwokackich albo i przekupstwa. Tacy ludzie bogaci a nierzetelni, o których nierzetelności wszyscy wiedzą, zażywają wziętości nieraz więcej, niż najzacniejsi obywatele. Gdy społeczeństwo było zdrowe, a nie zarażone bałwochwalstwem dla złotego cielca, toby tych nowoczesnych celników umiało trzymać na uboczu i nie bratałoby się z nimi, jak to teraz wielu czyni, żeby po sposobności mieć jakikolwiek udział w ich nieuczciwych zyskach. Podobnie dzieje się z jawnogrzesznikami. Niejeden, choć ma żonę i dzieci utrzymuje znane wszystkim stosunki zakazane a chodzi z podniesionym czołem, – a ludzie skądinąd najczcigodniejsi nie śmią, tak jak powinni, zamknąć przed nim drzwi domu swego; zapanowała zupełna bezkarność, a zepsucie i rozpasanie tem śmielej i coraz więcej się szerzy. Bezbożnym i niedowiarkom, zajmującym jakiekolwiek stanowisko, pozwala się głosić płytkie wywody i stroić płaskie żarty i śmieszki z rzeczy najświętszych i najpoważniejszych, a potem dziwią się ludzie, że ubywa wiary i zdrowego rozsądku wśród młodzieży i ludu. Z tem wszystkiem powołują się jeszcze ludzie na dzisiejszą ewangeliję, że przecież sam P. Jezus przyjmował grzeszników i celników i nimi do jednego zasiadał stołu. Prawda, czynił to P. Jezus z nawracającymi się, ale nie z zatwardziałymi i z grzechów swoich chełpiącymi się grzesznikami. To nie byłoby miłosierdziem i pobłażaniem, ale schlebianiem złemu, brakiem charakteru i odwagi własnych przekonań. Wszak z rodzaju jawnogrzeszników i celników byli owi, których P. Jezus biczem wyganiał z świątyni Pańskiej. P. Jezus umiał połączyć pokorę serca, uprzejmość i serdeczną życzliwość dla wszystkich z nieugiętym hartem duszy i z niezłomną odwagą; nam dzisiejszym uczniom i naśladowcom Jego brak najczęściej owej pokory serca, a jeszcze więcej brak nam hartu duszy i odwagi w wyznawaniu prawdy Bożej.

(3) Jeżeli o kim, to o P. Jezusie jest prawdą, że «z obfitości serca usta mówią», tzn. że więcej, wiele więcej jest w Najsł. Sercu Pana naszego, niż usta Jego wyrazić i rozumy nasze pojąć są zdolne. Z dzisiejszej Ewangelii usiłujemy poznać usposobienie tego Najsł. Serca. Faryzeusze w zarozumiałości swojej mniemali, że z takimi celnikami i jawnogrzesznikami nie warto mówić, bo tak są zepsuci, że już nic ich nie nawróci, a nawet nie godzi się mówić z nimi bez kompromitowania siebie i swojej dobrej opinii. Zdawało im się, że takich należy jedynie gromić i łajać. Nie tak P. Jezus; już w starym Zakonie mówi Bóg przez proroka: «Żyję Ja, mówi Pan Bóg; nie chcę śmierci niezbożnego, ale żeby się nawrócił niezbożny od drogi swej, a żył». A w nowym zakonie tak się okazuje łaskawym na grzeszników, że naraża się u faryzeuszów na zarzut: «ten przyjmuje grzeszniki i jada z nimi.» Niejeden z tych, o których wspomina dzisiejsza Ewangelia, nabrał otuchy widząc jak P. Jezus i dla najbiedniejszych i najwstrętniejszych, jakimi byli trędowaci, zawsze jest przystępny, i uczynny; inni słyszeli, jak się obszedł z grzesznicą Magdaleną i budziła się w nich nadzieja, że i oni przy pomocy Jego wybrną z grzechów, które ich niepokoiły i wstydem napełniały. Przyjmuje ich Pan Jezus nie łajaniem lub wytykaniem im w oczy grzechów, nie przez upokarzania i drażnienie ich miłości własnej, lecz usiłuje ich przywieść do poznania samych siebie. P. Jezus grzeszników pragnących się nawrócić przyjmuje tak jakby oni Jemu, a nie On im łaskę wyświadczał; bo i rzeczywiście nie było jeszcze i nie będzie grzesznika, któryby tak gorąco pragnął odpuszczenia grzechów, jak On mu życzy tego z całego serca; On – bo lepiej niż ktokolwiek zna całą ohydę grzechu i całą grozę wiecznego potępienia; On też więcej miłuje i rozumniej miłuje każdego z nas, niż my pojąć nawet zdołamy. Dlatego Pan Jezus postępuje tak jak ten pasterz w przypowieści, który nie pędzi owieczki odnalezionej przed sobą, nie prowadzi jej na powrozie ze sobą, ale bierze ją, jak matka dziecko, na ramiona i odnosi do owczarni swojej. Gdyby niejeden grzesznik zrozumiał, jak «słodki jest Pan» i jak słodkie z Nim po szczerem nawróceniu przestawanie, to prędko porzuciłby grzechy swoje, które obiecują słodycz i zadowolenie, a dają jeno gorycz i rozczarowanie a nawróciwszy się wychwalałby, wielbił całem sercem pokochałby Pana naszego, który jest błogosławiony na wieki!

«Źródło: ks. H. Jackowski SI, Ewangelje niedzielne i świąteczne z objaśnieniami»

☩ A. M. D. G. ☩

v5.11.2