Objaśnienia Ewangelii na 4 niedzielę po Zesłaniu Ducha św.
(1) Tłumy nad jeziorem cisnęły się do P. Jezusa. Każdy radby stanąć jak najbliżej, żeby lepiej słyszeć i widzieć: pchają się także pomiędzy sobą i tak napierają na Pana, że ani swobodnie przemawiać nie może. Niesforność tłumów byłaby każdego człowieka, nie umiejącego panować nad sobą, rozdrażniła i wywołała z ust jego krzyk i cały potok łajania. Ne tak P. Jezus. On zawsze pełen miłości, więc nie łaje, nie niecierpliwi się, ale z wszelką swobodą myśli szuka sposobu, żeby dogodzić pragnieniu rzeszy. Oto wstępuje do łodzi Piotrowej, odbija od brzegu, tak że wąski pas wody przedziela Go od tłumu, i poczyna nauczać. Jakże my w drobnych i nieuniknionych przykrościach życia mało okazujemy cierpliwości, a mniej jeszcze miłości; o lada co się obrażamy i gniewem wybuchamy. Dlaczego tak? Bo nie mamy miłości, bo nie dbamy o to, czy innym z nami dobrze albo źle, byle nam z nimi było dobrze.
(2) Mógł P. Jezus rozkazać, ale woli prosić Piotra św., «aby maluczko odjechał od ziemi.» Przykazania Boże obowiązują pod grzechem; w rzeczach ważnych pod grzechem śmiertelnym, w rzeczach mniejszej wagi pod powszednim. Jednak przykazania nie wyczerpują całej woli P. Boga względem nas. Prócz przykazań Bożych są jeszcze rady ewangeliczne: ubóstwo, czystość i posłuszeństwo; są i dobre uczynki: modlitwa, jałmużna i post; są uczynki miłosierdzia co do duszy i co do ciała; są wreszcie tysiączne sposoby i okazje, żeby wysługiwać się P. Bogu. W tem życiu każdy pnie się coraz wyżej i wyżej, a przecież cokolwiek człowiek zdobędzie w tem życiu, to też wraz z życiem przez śmierć utraci; lecz o tem, żeby w przyszłym życiu zdobyć sobie lepsze miejsce, żeby tam gromadzić sobie skarby, których ani mól nie pogryzie, ani złodziej nie ukradnie, o tem ledwie kto myśli, a tem mniej o to się stara. Większa część ludzi, nawet szczerze wierzących, przestaje na małodusznem życzeniu: byłem dostał się na ostatnie miejsce do nieba, to już więcej nie żądam. Taka małoduszność nie podoba się Bogu, choć nie jest zabroniona pod grzechem. Pragnie On, żebyśmy wysokie miejsca w niebie zajmowali, bo Męka Syna Jego wysłużyła nam nader obfitą pomoc. Jeśli więc z tego skarbu nie chce nam się hojnie czerpać, – czyż Go to nie ma zasmucić?
(3) Prosi P. Jezus. Gdyby ci kiedy w życiu się zdarzyło, żeby jaki wielki Święty, wsławiony cudami, albo Ojciec św., albo tylko cesarz przy jakiej sposobności poprosił się o szklankę wody, lub o inną przysługę, to nie tylko byś chętnie i ochoczo mu ją oddał, ale cieszyłbyś się i chełpił przed krewnymi i przyjaciółmi, że takie szczęście i zaszczyt cię spotkał; miałbyś pewne prawo spodziewać się, że nie pójdzie w zapomnienie przysługa twoja i że przy sposobności, w razie potrzeby, dobrze ci się opłaci. A cóż dopiero, gdy cię prosi Pan Jezus, On, który obiecał, że «ktobykolwiek» uczniom Jego «dał kubek zimnej wody w Imię moje, iżeście Chrystusowi, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swej zapłaty.» On wierny jest w obietnicach Swoich, wierną też i niezawodną ma pamięć, a hojny jest nad wszystkich. On jeżeli prosi, to nie dlatego, żeby potrzebował naszej pomocy, ale dlatego, żeby nam okazać uprzejmość i łaskę swoją i by mógł dać nam stokrotną zapłatę. Niegdyś P. Jezus siadł zmęczony i zgłodniały przy studni Jakubowej. Uczniowie poszli do pobliskiego miasteczka, żeby przynieść żywności. Do studni tymczasem przybyła Samarytanka po wodę. P. Jezus spragniony prosi jej: «daj mi pić.» Niewiasta wymawia się od oddania Mu tej przysługo o wtenczas jej Pan Jezus powiedział te pamiętne słowa: «Byś wiedziała dar Boży i kto jest coć mówi: daj mi pić.» Obyś i ty znał P. Jezusa, a poznawszy Go obyś Go pokochał, tobyś też zrozumiał, że kiedy P. Jezus od ciebie czegoś pragnie lub o cos prosi, to jest to prawdziwym darem Bożym, wielką łaską i zaszczytem dla ciebie. Cokolwiek dał lub uczynił P. Jezusowi na prośbę Jego, gdybyś nawet na prośbę Jego oddał Mu życie i mienie, a choćby i jedyne najukochańsze dziecko swoje, tem nie zubożejesz, bo P. Bóg nie pozwoli się zwyciężyć hojnością., ale wyraźnie mówi: «Dawajcie a będzie wam dano: miarę dobrą i natłoczoną i potrzęsioną i pływającą dadzą na łono wasze.» Święty Piotr uczynił, o co prosił P. Jezus i nie wymawiał się, że całonocną pracą jest wyczerpany, i że z doświadczenia wie, że o tej porze dnia ryba nie pójdzie do sieci. Wie on i czuje to doskonale, «wszakże», powiada, «na słowo Twe zapuszczę sieć.» I wziął nagrodę i ziemską, zdumiewający połów ryb, i nadziemską, powołanie na połów ludzi. Gdyby był odmówił prośbie P. Jezusa, nie byłby popełnił grzechu, boć w nieczem nie byłby był przekroczył przykazania Bożego. Ale któż potrafi powiedzieć, jakieby były skutki z tej jego obmowy? Nieraz i ciebie P. Jezus nie obowiązuje, ale prosi niejako: zacznij częściej chodzić do spowiedzi, nie wstępuj do tego domu, do tego szynku, wstrzymaj się od trunku, loterji, odmów sobie tej przyjemności, a pieniądze któreś miał na nią wydać, obróć na taki a taki dobry uczynek itp. Ty jednak jesteś głuchy na to wszystko: możeś tem jeszcze nie zgrzeszył, tylko skąpym okazałeś się dla P. Boga i nieużytym. Kto potrafi odgadnąć, jakie będą skutki twojego względem P. Boga skąpstwa?
«Źródło: ks. H. Jackowski SI, Ewangelje niedzielne i świąteczne z objaśnieniami»