Objaśnienia Ewangelii na 14 niedzielę po Zesłaniu Ducha św.
(1) Dzisiejsza św. Ewangelja wyjęta jest z kazania na górze o ośmiu
błogosławieństwach, w którem P. Jezus w wielkich rysach wykłada na czem
polega służba Boża i jakie są jej główne przeszkody. W części
przeznaczonej na bieżącą niedzielę poucza nas P. Jezus, że nie można
dwom panom służyć, a w szczególności Bogu i mamonie, czyli cielcowi
złotemu, dobrom tego świata. «Żaden nie może dwom panom służyć,» oto
nieomylny wyrok Prawdy odwiecznej. Mimo to dziś wielu jest Chrześcijan,
usiłujących Bogu służyć, a zarazem, jak to mówią, i djabłu świeczkę
palić. Jedni z nich nazywają się katolikami i uważają odstępstwo
od katolicyzmu za rzecz sromotną i hańbiącą i gotowi są raczej wszystko
postradać niż się formalnie wyprzeć miana katolików, ale wiary
katolickiej nie znają i pełno mają pojęć wręcz przeciwnych tej wierze.
Do Sakramentów śś., ba, nawet do kościoła na nabożeństwa nie chodzą,
chyba, że jakaś nadzwyczajna okoliczność, jakiś wzgląd na przyzwoitość
do tego ich zmusza; nie przestrzegają przykazań Bożych, a tem mniej
kościelnych, jeżeli te sprzeciwiają się ich namiętnością, nawyknieniom
lub uprzedzeniom. Tytularni to katolicy, mający miano katolików,
ale o obowiązkach katolickich nic nie chcą wiedzieć, ale też
i o przywilejach katolików, mianowicie o wiecznem zbawieniu, nic
wiedzieć nie będą; tytularni, jak ci radcy honorowi, których nikt nigdy
się nie radzi, i o których nikt nie wie, dlaczego nazywają się radcami.
Drudzy są lepsi od poprzednich, bo znają przynajmniej zasady wiary, jako
tako uczęszczają na nabożeństwa i do śś. Sakramentów, a nawet zachowują
te przykazania Boże, które nie przedstawiają dla nich żadnych większych
trudności, a od przykazań kościelnych mają mniej albo więcej legalne
dyspenzy; ale z tem wszystkiem nie rządzą się duchem Bożym, jako
przystało na synów Bożych, lecz służą duchowi tego świata. «Świat zaś,»
mówi św. Jan Ewangelista, «jest pożądliwość ciała, pożądliwość oczu
i pycha żywota.» Więc bywają na Mszy św., albo i u Komunji św.,
a wieczorem flirty, wyuzdane widowiska w teatrze, rozmowy dwuznaczne,
książki obrażające wstydliwość i odpowiednie tym książkom długie
marzenia, a nieraz przebywanie w miejscach podejrzanych rozrywek,
przypominających wyuzdane zabawy pogańskie. Niby służą Bogu, a zarazem
chcą używać świata i nie śmieją oderwać ust od czary zatrutych jego
rozkoszy.
A wreszcie mamy i między katolikami pełno takich, którzy głośno
przyznają się do wiary i Kościoła, ale tak podlegają pysze, że i z samej
wiary i z przynależności swojej do Kościoła gotowi uczynić sobie
szczebel do własnego wywyższenia, byle tylko coś znaczyć u ludzi i wybić
się na wierzch; kutemu zwracają wszystkie swoje myśli i zabiegi, dlatego
zawierają znajomości i przyjaźnie, dlatego w coraz większe i uciążliwsze
wikłają się długi, dlatego jednym się płaszczą, a innym pomiatają, albo
intrygami i podstępem z drogi ich sobie uprzątają, dlatego kłamią,
blagują i nadrabiają miną i nawet na podłości są gotowi. A niech im kto
ubliży, niech tylko ujmie ich czci, obrażają się, porywają się
do procesów, do pojedynków, niewiasty zaś do broni swojej obosiecznej,
czyli do szemrania językiem. Z tem wszystkiem mówią, że są katolikami.
Tak, są nimi we własnem tylko przekonaniu, ale nie w przekonaniu
Chrystusa Pana i Jego Kościoła. A o pożądliwości oczu, czy chciwości,
o służeniu mamonie, albo złotemu cielcowi, cała dzisiejsza Ewangelia
mówi, jak niepodobna połączyć chciwości z służbą Bożą.
(2) «Dlatego powiadam wam, nie troszczcie się.» Nie mówi Pan: nie starajcie się, nie pracujcie ale «nie troszczcie się» o rzeczy doczesne, o których i sam «Ojciec wasz niebieski wie, że ich potrzebujecie.» Nie zabrania P. Jezus roztropnego starania i umiarkowanego zabiegania o rzeczy potrzebne, pożyteczne, a nawet przyjemne, ale zabrania tylko wiecznie niespokojnej i przesadnej troski, która bywa zabójcza dla pobożności i dla wszelkiego starania o pożytki duchowne i wieczne. Czego więc w szczególności P. Jezus zabrania, a na co pozwala względem rzeczy doczesnych? Zakazaną, bo złą jest troska o rzeczy doczesne głównie w sześciu wypadkach: [1] jeżeli połączona jest z przenoszeniem rzeczy doczesnych nad wieczne; tak bywa np. u socjalistów, bluźniących: «co mi tam niebo, byłem miał za co wyżyć i użyć». [2] Jeżeli pociąga za sobą gwałcenie przykazań Bożych lub kościelnych, np. tak powszechne i nas zaniedbywanie Mszy św. dla interesu, pracowanie w niedzielę i święta dla zarobku. [3] Jeżeli używa się złych, grzesznych środków dla zdobycia sobie rzeczy doczesnych, np. kłamstwa, fałszowanie towaru, wagi lub miary, lichwy itp. [4] Jeżeli szukamy zarobku dla złego celu, np. żeby mieć za co się upić, hulać, grać w karty albo loterję itp. [5] Jeżeli kto z tej troski robi sobie cel i zadanie życia, np. żeby zbierać tylko i dusić pieniądze, żeby pozostawić po sobie taką a taką fortunę, bez wszelkiej wyższej i szlachetniejszej myśli. [6] Jeżeli nasze troszczenie się jest nad miarę trwożliwe i niespokojne, bo to dowodzi zawsze zbytniego przywiązania do rzeczy doczesnych i braku ufności w Bogu i Opatrzności Jego. Dobrze o tem mówi św. Jan Złotousty: «To, że tych rzeczy potrzebujemy, wcale nie jest racją, żebyśmy mieli o niej zbyt troskliwie się starać, ale żeby raczej jak najspokojniej ufać, że Pan Bóg do nich dopomoże, kiedy są potrzebne.»
(3) Dozwolone, godziwe i pochwały godne jest staranie o zarobek i dorobek, jeżeli [1] jest podporządkowane staraniu o chwałę Bożą i własne zbawienie; [2] uporządkowane tak, że staramy się o te rzeczy doczesne ze względu na życie i jako o środki do prowadzenia życia zbożnego i do wykonywania dobrych uczynków; [3] umiarkowane, bez zbytniej trwogi o przyszłość i bez niepokoje, ale pełne ufności i zdania się na Opatrzność Bożą. P. Bóg doświadcza, ale nie opuszcza swoich. Pracuj, oszczędzaj, a modląc się «wrzuć na Pana staranie swoje, a On Cię wychowa, nie dopuści na wieki zachwiania sprawiedliwego.» Wolno też, owszem obowiązkiem chrześcijańskim jest starać się o rzeczy doczesne, zwłaszcza o ile one są potrzebne i odpowiednie stanowi każdego; wolno nawet starać się o więcej, niż to jest ściśle potrzebne i odpowiednie na razie, więc o jaki zasób na czarną godzinę lub na starość, również o fundusz potrzebny do posunięcia się na wyższy szczebel społeczny, np. z wyrobnika na gospodarza lub rzemieślnika, z rzemieślnika na właściciela kamienicy, z stanu zarabiającego ręką, do stanu zarabiającego głową. W tym ostatnim atoli wypadku, gdzie chodzi o posunięcie się na wyższy szczebel, łatwo wkrada się do serca «pycha żywota», i dlatego potrzeba w tej mierze wielkiej oględności.
«Źródło: ks. H. Jackowski SI, Ewangelje niedzielne i świąteczne z objaśnieniami»